7/27/2012

Harry


- Kocham cię, wiesz? Bardzo mocno.

- Jak mocno? Pokaż.

- Nie mogę.

- Dlaczego?

- Bo moje usta nie zniosły by takiej przyjemności.

 - A jednak znoszą, już równe pięć lat - uniosłaś kącik ust do góry, w znak niewyobrażalnej satysfakcji. Doskonale pamiętałaś ten dzień. Dzień, który zapoczątkował coś pięknego, równie, jak pąk kwitnącej lillii.


” - Przepraszam, nic Ci się nie stało?

- Owszem, ubrudziłam moją nową sukienkę! Kupiłam ją na tym drogim bazarku, na rogu Wembley Street*1, tylko i wyłącznie za dziesięć funtów! Polowałam na nią kilka tygodni, a teraz te kilkanaście zaskurniaków poszło się zmieszać z błotem. Widzisz,  jaką mają minę? - przejechałam miękkim opuszkiem palca wskazującego po rozdartym włóknie. Miała być moją ulubioną.

- Um, to wystarczy? - chłopak zaczął pewnie grzebać w tylnej kieszeni swoich znoszonych, markowych dżinsów. Światło dzienne ujrzał pachnący, a zarazem  porządnie pognieciony, niczym stara koszula w paski, banknot, o wartości stu funtów. Widząc kierunek, w którym zmierza jego dłoń, z tym oto  niebieskim papierkiem w jej zagłębieniu, prychnęłaś kpiąco, odsuwając się kilka kroków i wydymając swoje krwisto czerwone wargi.

- Nie przyjmę tego, chociażby z takiego powodu, że w ogóle się nie znamy - skinęłaś delikatnie głowę, subtelnie wprowadząc tajemniczy uśmiech na swą rumianą twarz.

- Co powiesz na to, aby to zmienić?

 - Nie ufam ci.

- Jak to? Przecież W OGÓLE się nie znamy. Ja tylko powtarzam twe słowa.

- Źle ci w oczu  patrzy.

- A mama zawsze powtarzała, wręcz kategorycznie, iż właśnie po oczach poznaje się człowieka. Cóż za obrót sytuacji.

 - Pech?

 - Szczęście, bo twoje oczy są najpiękniejszymi, jakie kiedykolwiek widziałem. “


- Och, pięć lat to doprawdy malutki pikuś - oblizał swe usta, unosząc przy tym w zabawny sposób krzaczastą brew. Uwielbiał się z Tobą droczyć.

 - Pamiętasz tę kawiarenkę?

 - Jakże bym mógł zapomnieć.



" - Będziesz mnie prosił tak długo, aż się zgodzę, prawda?

 - Brawo, poznałaś mnie już wystarczająco.

 - Gdzie?

 - “Fusion Cuisine”.

 - To dość… wytrawna propozycja jak na pierwszą ra-

 - Randkę?

 - Tego nie powiedziałam.

 - Nie zwlekajmy już. Tak nawiasem, nie poznałem twego imienia. Mógłym dostąpić tego zaszczytu?

 - Jesteś niemożliwy. 

 - Miło mi cię poznać, jesteś niemożliwy.

 Zachichotałaś po cichu, czując, jak Twe policzki oblewają się jeszcze intensywniejszą czerwienią. Uwydatniło to Twój uroczy dołeczek, który usadowił się po prawej stronie buzi. Za wszelkę cenę starałaś się go zatuszować. 

  - Widzę, że wiele spraw nas łączy. Też mam dołeczki! - Uśmiechnął się niewyobrażalnie słodko, a Ty już teraz wiedziałaś, iż nie będziesz potrafiła o nim zapomnieć aż do końca tego dnia. Wieczności. - Mam na imię Harry. Harry Styles.”



 - Dołeczki! - Wypowiedzieliście niemalże równo. Na wasze twarze wstąpił uśmiech, a uszy, zaledwie chwilę potem, oblał dźwięczny śmiech obojga.

 - Zawsze mnie to zastanawiało. Dlaczego próbowałaś je ukryć?

 - Nie wiem. Od dzieciństwa twierdziłam, że posiadanie ich to największa udręka mego życia. Wstydziłam się ich.

 - Niepotrzebnie.

 - Teraz wiem o tym doskonale.

  - Zawsze powinnaś wiedzieć.



” - Poproszę dwie lampki czerwonego wina, najlepszego, nie chcemy mieć dolegliwości żołądkowych przyszłej nocy. Wytrawne, półsłodkie, co wolisz? - jego palec z nonszalancją wodził na wysokości  twarzy, wyglądał przy tym niczym stary, przystojny smakosz. Zmrużyłaś oczy, napawając się jego doskonałością, po czym przyuważając, że spojrzał na Ciebie przelotnie, wróciłaś do formy stałej, niedostępnej i obojętnej kobiety.

 - Ty wybierasz. “



- Wybrałeś wytrawne, całkowicie. Pamiętam, jak wzięłam pierwszy łyk. Starałam się zachować stoicki spokój, ale odruch wymiotny aż silił się, aby wstąpić na świat. Potem dziękowałam Bogu, że przeprosiłeś i poszedłeś do łazienki. Miałam wtedy okazję, by kompletnie zniszczyć życie temu pięknemu fikusowi, pamiętasz go? Wlewałam w niego dosłownie każdą lampkę, a on pochłaniał ten czerwony trunek, niczym czystą wodę. To było okropne.



 - Pf! - Prychnął kpiąco - Czemu nie powiedziałaś, że ci nie smakuje? Zamówiłbym inne. Już wtedy zrobiłbym dla ciebie wszystko.

 - Bałam się, że zniesmaczysz się mną. Pomyślisz, że kim ja to nie jestem. Poza tym, widzieć pijanego fikusa było doprawdy zabawnym spektaklem! Przynajmniej lepszym, niż “Dzień i Noc w Paryżu”*2.

 - Och, sama go wybierałaś!

 - Wiem, wiem.



 ” -… A wtedy ona powiedziała, że nie ma już pieniędzy!

  Czas leciał nieubłaganie. Konwersowaliście w starej, bardzo urokliwej restauracji, której  szyld oświetlał wszystkie najbliżej znajdujące się ulice Londynu. Trunków nie brakowało. Chichotaliście, niczym oglądając dobrą komedię, z Eddiem Murphym, w roli głównej. On pytał samego siebie, czy to możliwe, aby zakochać się w kimś, kogo zna się zaledwie kilka, najcudowniejszych godzin w życiu. Ty, patrząc na niego, miałaś wrażenie, iż rozmawiałaś z kimś, z kim znajomość trwa dosłownie od wieków. Ale pragnęłaś czegoś więcej. Pożądanie rosło. Alkohol, przepływający w żyłach, czynił swoje.

- Dziękujemy bardzo, dobranoc! - Wyłożył pieniądze na stół i ciągle chichocząc, wyszliście razem z restauracji. Nałożył na Ciebie swój płaszcz, typowe, londyńskie zimno, dawało się we znaki. Wiatr przybrał na swej sile i częstotliwości. Zmierzaliście ku horyzoncie, on trzymał Cię pod pachą. Co chwila opowiadaliście sobie nowe historie, miejąc coraz to ciekawsze powody do uciechy. Przecież śmiech to zdrowie, prawda? Nagle runął on - deszcz. Oblewając wasze splecione dłonie i ucieszone twarze, sprawił, że w końcu połączyło was coś, co można było nazwać “zwięzem miłości”. Pierwszym, ale nie ostatnim. Marzyliście o tym od początku, jednak ani Ty, ani on, nie chcieliście przyznać się do tego, jak bardzo siebie pragnęliście.

 I właśnie wtedy wszystko się zaczęło. Przygoda, która zapoczątkowała historię, na podstawie której można by było napisać gustowny bestsseller. Ona była prawdziwa i już na zawsze pozostała w waszych sercach. “



 - Pamiętasz, jak złamałam ten obcas? Było mi tak wstyd! - Złożyłaś ręce na piersi i zmarszczyłaś bezradnie brwi. On objął Cię ramieniem i pozostawił w tym silnym uścisku na długi czas.

 - Nie bądź nadąsana. Powinniśmy świętować!

 - To, że złamałam obcas?

 - Skarbie, mamy już po dwadzieścia parę lat, finansowo jesteśmy jak najbardziej stabilni, mamy wszystko. Dosłownie. A co najważniejsze, kochamy się najmocniej na świecie. Nie uważasz, że to już czas?

 - Czy Ty chcesz powiedzieć, że…?

 - Tak, to już czas, aby wymienić TĘ lampę na nową! Patrz, kupiłem ci ją dokładnie pięć lat temu, czas odnowić parę rzeczy - wskazał palcem na stojącą nieopodal małą, kremową lampkę. Była ledwo co stabilna, kupiona na wyprzedaży staroci. Ale jakże pamiętna i urokliwa.  

 - Harry, myślałam, że chcesz mi się oświadczyć!

 - Po co?

 - Aby przypieczętować nasz związek.

 - On już jest przypieczętowany, w moim sercu.

 - Och, Panie Styles.

 - Tak?

 - To zupełnie inna sprawa. Tu chodzi o obrączki, suknię, kwiaty, niezapomniane chwile!

 - [T.I], spójrz na to - wyciągnął z kieszeni jego marynarki delikatny materiał. Przejechał po nim dłonią, zamknął oczy, a jego kąciki ust momentalnie uniosły się ku górze i pozostały tam na długo.

- Chustka.
- Niezwyczajna. Upuściłaś ją dokładnie dziewiątego kwietnia, o godzinie czternastej dziewięć. - Liczyłeś?

- Co do minuty.

- I?

- Chcę Ci powiedzieć, że zawsze, niezależnie od miejsca i sytuacji mam ją ze sobą.  Zawsze w tym samym miejscu: przy sercu. I chcę, abyś pamiętała, że nawet gdy ona zniknie, Ty pozostaniesz w jego wnętrzu.

- Harry...

- Cii, nie skończyłem. Z-A-W-S-Z-E, słyszysz? Jesteś najważniejsza. Nic innego się nie liczy. Pamiętaj, że będę cię kochał aż do końca istnienia. Obiecaj mi to, że będziesz pamiętać. 

- Obiecuję.

- Teraz mogę spać spokojnie.

- Ja też cię kocham. Harry, ten dzień, był najszczęśliwszym dniem. Dziękuję.

- To ja dziękuję - uśmiechnął się szczerze, najwspanialej, jak tylko potrafił. Zbliżył do Ciebie swe soczyste wargi, a one chwile potem połączy się w jedność. Poczuliście się jak wtedy. Jak za pierwszym razem. Wasza miłość nigdy nie wygaśnie. Ona trwała, trwa i będzie trwać. Aż po czasu kres.

Wembley Street*1 - jedna z ulic Londynu, wymyślona na potrzeby imagina. 
Dzień i noc w Paryżu*2 - nazwa słabej komedii romantycznej, również wyimaginowanej w mojej wyobraźni, na potrzeby imagina.

*~*~*~*~*
Siemeczka, kochani! Dzisiaj z południa witam Was wesołym, można byłoby rzec, idealnym, imaginem z Harrym w roli głównej. 
Wczoraj uraczyłam Was dość smutną opowiastką z żarłoczkiem, więc dzisiaj coś na odmianę z serii: "idealna miłość". 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Również pierwotnie one shot, ale znów postanowiłam go przerobić. Więc wybaczcie mi, jeśli znajdziecie tam niejakie błędy stylistyczne, wynikające z mojej nieuwagi. (:
Chciałam Was serdecznie, z całego serducha podziękować za tak miłe przyjęcie mojej osoby na tej imaginowej witrynie! Pod historią z Niallem uplaowało się aż 16 (!) cudownych komentarzy, za które przesyłam Wam tysiąc całusów. <3
+ pojawiły się pytania i prośby, o kontynuacje imagina z Niallem. Razem z Julką o tym myślałyśmy i możliwe, iż zaspokoimy Wasze oczekiwania.
Więc to na tyle dzisiaj! Następnego wypatrujcie od Julki, o ma ona świetny pomysł na imagin z kimś, o kim jeszcze nie było żadnej historii. *-*
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia! xx

10 komentarzy:

  1. ta wyżej dobrze gada, polac jej ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny, genialny, zajebisty! Czekam na kolejne imgainy ;33
    @nikaxx1

    OdpowiedzUsuń
  3. ten imagin jest genialny,jezuuuu *____*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyno ty masz 13 lat ???
    No jest po prostu boski :)
    czekam na imagin z Zaynem

    OdpowiedzUsuń
  5. o. mój. Boże. to. jest. genialne. Amen. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. świetnee! <33333
    czekam na więcej takich!! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Piszcie emaile do Teelexpressu żeby powiedzieli coś o 1D o bieberze mówili tyle razy to może i nam się uda teleexpress@waw.tvp.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny !! Ann_

    OdpowiedzUsuń